25 lut 2016

Prywatyzacja OT jako element budowy infrastruktury wojny domowej


Niektóre propozycje budowy Obrony Terytorialnej zmierzają bezpośrednio do naruszenia spójności Sił Zbrojnych.

Podstawą działania każdej sprawnej organizacji jest morale. Dlatego budowa odpowiedniego morale jest fundamentem formowania każdego młodego żołnierza. Wszystkie armie na przestrzeni wieków wypracowały podobny system formowania nowych żołnierzy. Wszyscy żołnierze na początku muszą być poddani jednolitemu szkoleniu unitarnemu, aby poczuli wspólnotę z pozostałą częścią sił zbrojnych. Trzeba wytworzyć we wszystkich to, co nazywa się esprit de corps, identyfikację nie tylko ze swoim oddziałem, ale i z wszystkimi pozostałymi żołnierzami swojej armii. Tego ducha, wywodzącego się ze wspólnie przeżytego wysiłku i emocji związanych z oderwaniem na kilka miesięcy od swojego cywilnego środowiska, czegoś w rodzaju rzucenia na głęboką wodę, nie da się zastąpić przez usługi zlecone wykupowane w spółdzielni "Wojak" na szkolenie w systemie weekendowym czy lekcje Przysposobienia Obronnego w szkołach.

W 2010 roku pojawiły się zorganizowane inicjatywy zwiększenia dostępu do broni palnej i tworzenia formacji paramilitarnych w Polsce (ROMB, ObronaNarodowa.pl). Ciekawe że niewiele wcześniej, w Rosji na obozy i szkolenia paramilitarne zaczęto zapraszać obywateli z krajów byłego bloku wschodniego.

W 2012 roku Stowarzyszenie ObronaNarodowa.pl rozpoczyna tworzenie "oddziałów lekkiej piechoty", a w 2014 roku, uruchamia akcję "Odbudujmy AK". W tym samym roku Związek Przedsiębiorców i Pracodawców sygnalizuje chęć tworzenia oddziałów zbrojnych prywatnych przedsiębiorców. Autorem koncepcji jest Andrzej Talaga - dziennikarz. Oddziały miałyby być dowodzone przez cywilnych menadżerów. Broń (w tym przeciwpancerną i przeciwlotniczą) miałoby im dostarczyć MON, ale magazyny tej broni widzieliby oni w swoich firmach.

Również Stowarzyszenie ObronaNarodowa.pl i jego Ruch na Rzecz Odbudowy OT, proponuje tworzenie "Krajowego Systemu Obrony Narodowej", z niezależnym od MON systemem dowodzenia rekrutacji i szkolenia. MON miałby tylko dawać broń i pieniądze, nie mając prawa decyzji co do wyboru dowódców ani członków formacji. Pieniądze formacja miałaby czerpać również od prywatnych sponsorów i samorządów.

 Pod koniec rządów PO-PSL zadanie utworzenia namiastki OT w oparciu o organizacje cywilne, otrzymuje były oficer WSW, gen. Bogusław Pacek. Przyłącza się do tego R. Szeremietiew, pod rządami PO mianowany specjalistą od OT z własną kancelarią i telefonem (to było chyba jego jedyne osiągnięcie, poza silnym i skutecznym "parciem na szkło"). Jak twierdził min. Siemoniak, domagał się jeszcze samochodu z szoferem, ale nie dostał.

Szeremietiew głosi, że dzięki temu iż OT będzie rozproszona małymi pododdziałami po całym kraju,  wojna nigdy nie wybuchnie bo przeciwnik będzie się bał wojny partyzanckiej. Nie ma jednak przykładów w historii wojen na poparcie tej tezy. Przeciwnie - rozproszenie sił obrońcy zawsze sprzyjało planom najeźdźcy ponieważ mógł niszczyć obrońców częściami, wykorzystując do tego mniejsze siły.

W byłej Jugosławii też była liczna i silna Obrona Terytorialna. Josif Broz Tito sądził, że dzięki powszechnej OT, jego państwo będzie nie do zdobycia. Tymczasem to właśnie wojska OT stały się pierwszymi które podjęły walkę z jugosłowiańską armią rządową kiedy tamtejsze "województwa" zaczęły ogłaszać niepodległość. Tito po prostu nie wziął pod uwagę czynnika psychologicznego.

Szeremietiew twierdzi, że rozproszona stacjonarna partyzancka OT na wzór Armii Krajowej, będzie działać odstraszająco na przeciwnika. Jednak logika podpowiada że ta sama liczba oddziałów, ale manewrowych, będzie działać jeszcze bardziej odstraszająco, ponieważ mogą znaleźć się tam, gdzie jest w danym czasie przeciwnik, a nie czekać tam, gdzie będzie dopiero za kilka dni  albo nigdy. Zgrupowane w większe jednostki, z odpowiednim wsparciem, takie manewrowe oddziały OT mogą same wybrać czas i miejsce walki a nie biernie czekać aż przyjdzie do nich przeciwnik i zrobi z nich mielonkę za pomocą swojej artylerii. Niewielkie stacjonarne pododdziały OT są oczywiście potrzebne do ochrony i obrony ważnych obiektów infrastruktury krytycznej o znaczeniu strategicznym, ale jak obliczono już dawno, ich wielkość zamyka się liczbą około 50 tysięcy żołnierzy.

Jednak dziś Rosja nie potrzebuje podbijać Polski ani nie ma do tego wystarczających sił. Ona chce odzyskać Ukrainę i kraje bałtyckie. Co do Polski, wystarczy jej, że ją sparaliżuje wewnętrznie tak, aby nie mogła udzielić pomocy bałtom, i zablokuje tranzyt wojsk NATO przez nasz kraj. To ostatnie zresztą może być na rękę również niektórym na Zachodzie, niechętnym by ich żołnierze umierali za Kłajpedę. Z tego powodu powoływanie się przez Szeremietiewa na opinię prof. Luttwaka (ekonomisty z zawodu), który był przeciwny wejściu Polski do NATO, a dziś twierdzi że niby masowa OT spowoduje że Polska stanie się nie do zdobycia,  jest co najmniej śmieszne. Luttwak po prostu opowiada bzdury, a Szeremietiew je powtarza. Być może obydwaj grają w tej samej drużynie rosyjskiej agentury wpływu biorąc pod uwagę że Szeremietiew jest również przeciwny rozmieszczeniu broni jądrowej w Polsce.

Powtórzmy jeszcze raz: Rosja, aby sparaliżować i wyłączyć z gry terytorium Polski, nie potrzebuje tu wysyłać swoich wojsk okupacyjnych. Może to zrobić poprzez wojnę domową. W tym celu jednak, potrzebuje uzbrojonych, w dużym stopniu niezależnych od MON, grup, na przykład prywatnych armii przedsiębiorców lub samorządowców. Wiele wskazuje na to że taki właśnie wybór został dokonany. Wszyscy znamy poziom korupcji władz na szczeblu powiatów. Ile będzie kosztować przekupienie jakiegoś starosty powiatowego, czy przedsiębiorcy? W Polsce nie ma silnej mniejszości rosyjskiej którą można by wykorzystać tak jak na Ukrainie, dlatego Rosja szuka innych sposobów. W Polsce mogą to być animozje polityczne: tu PO, KOD,Zlew, Korwin i Niezależna, tam PiS, Kukiz, narodowcy, jeśli się odpowiednio podkręci nastroje i uzbroi ludzi, efekt końcowy może być taki sam jak w Donbasie.

 Na poziomie samorządowym Polska nigdy nie będzie jednolita politycznie. Walka polityczna w Polsce jest niesłychanie ostra, mówi się nawet o dwóch plemionach jak Tutsi i Hutu. Niezależnie od tego czy jest kampania wyborcza, czy też nie, walka trwa na śmierć i życie bo po jednej stronie są byli właściciele Polski Ludowej - esbecy i ich agenci oraz potomkowie stalinistów a po drugiej ich odwieczni wrogowie - odradzające się elity narodowe, zwane przez tamtych "faszystami".

Fot. Facebook, Rosyjska V kolumna w Polsce.

PO już dziś oskarża PiS że upolitycznia Siły Zbrojne. A co będzie jak powstaną finansowane z MON grupy o określonym profilu religijnym lub ideologicznym? Właściwie już takie grupy istnieją i występują w przetargach na usługi szkoleniowe dla MON. Jeden powiat będzie "dobry" bo będzie miał OT związaną personalnie z byłym funkcjonariuszem PO i postkomunistami, a drugi będzie zły bo będzie powiązany z PiS i katolikami. Lub odwrotnie. Do czego nas to prowadzi? Dziś politycy lokalni wspierani przez przedsiębiorców walczą na ulotki i filmiki na YouTube, a kiedy dostaną kompanie uzbrojone w kałachy i ergiepepance? Czy tego najbardziej potrzebujemy - zbliżenia się do bliskowschodnich standardów walki politycznej?

Politycy prorosyjskiej Partii Zmiana brali udział w legitymizowaniu rosyjskiej aneksji Krymu. Fot. Facebook, Rosyjska V kolumna w Polsce.

Jak zbudować dobre i skuteczne ugrupowanie obronne na wypadek inwazji rosyjskiej, wg współczesnych poglądów powinno być jasne i nie powinno nastręczać aż tylu problemów. Metodyka postępowania jest stała i niezmienna od lat. Po dokonaniu oceny potencjalnego przeciwnika należy wypracować Plan Obrony i wyliczyć bardzo szczegółowo liczbę i rodzaj potrzebnych jednostek, określić ich zadania i ich uzbrojenie, koniec. A właściwie pozostaje jeszcze jedno: uzupełniać systematycznie potrzebne uzbrojenie wg wcześniej wypracowanego planu, organizować i szkolić jednostki na potrzeby tegoż planu. Dlaczego tak się nie dzieje? Czyżby w demokracji było to zbyt trudne? Czy jest to normalne że plan zbrojeń przebiega w sobie tylko znanym kierunku wyznaczanym przez wypadkową wpływów firm zbrojeniowych i działań służb zagranicznych a liczba żołnierzy na wypadek „W” jest tajna bo mogłaby wywołać nerwicę w społeczeństwie? Żołnierzy OT powinniśmy posiadać tylu, na ile pozwala potencjał demograficzny 38-milionowego narodu. Wojsk operacyjnych możemy mieć tyle, ile posiadamy sprzętu bojowego typu czołg, bwp, transporter bojowy, haubica i na ile pozwala potencjał ekonomiczny. Jednak wszyscy żołnierze muszą podlegać jednemu dowództwu, być przez niego dobierani i formowani według tych samych zasad.

Tworzenie oddzielnych armii przedsiębiorców i samorządowców jest wstępem do wojny domowej i rozpadu kraju. Naszym wrogom wystarczy, że na terenie Polski będzie permanentna wojna domowa, jak w Syrii, Libanie, Libii, Iraku. Nie zawsze trzeba zniszczyć przeciwnika. Czasami wystarczy że powodujemy u niego zakłócenia które wyłączą go z gry. W taktyce to się nazywa porażenie. W razie wojny z krajami bałtyckimi, Rosji wystarczy czasowe porażenie Polski.

Próby upolitycznienia polskich organizacji paramilitarnych i wprzęgnięcia ich w politykę rosyjską, mają już swoją historię. Fot. Facebook, Rosyjska V kolumna w Polsce.

Rosja nawet nie musi użyć odpowiedniej liczby sił do podboju Polski. Przykłady z Libii, Ukrainy i Syrii wskazują, że czasami agresorowi wystarczy że dany kraj pogrąża się w otchłani wojny wewnętrznej. Dopiero po jakimś czasie agresor i faktyczny inicjator wojny domowej wchodzi pod flagą wojsk pokojowych. W takim wypadku użyte wojska mogą być mniejsze, bo nie jest potrzebne osiągnięcie wymaganej przewagi do zaprowadzenia pełnego panowania nad zaatakowanym terytorium.
Ochotnicza OT może być na rękę Rosji ponieważ tworzy duże grupy uzbrojonych osobników luźno związanych z dowództwem centralnym, a często mocno upolitycznione.

Pod koniec II Wojny Światowej i kilka lat po niej, NKWD tworzyło tzw."pozorowane grupy partyzanckie", w celu rozpracowania i sparaliżowania obrony przeciwnika. Udawały one partyzantów, ale kradły, mordowały, paliły wsie, inwigilowały prawdziwą partyzantkę. Dziś może być podobnie. Tworzy się za nasze pieniądze grupy niezależne od MON, które mogą stać się czynnikiem rozsadzającym kraj. Nie trzeba okupacji.  Dopiero po osłabieniu w ten sposób Polski, Rosja (ewentualnie też Niemcy), może wprowadzić małą liczbę wojsk i zapanuje pokój na jej warunkach. Przecież właśnie taką strategię stosuje na Ukrainie! Ale nasi medialni specjaliści od OT udają że tego nie rozumieją.

Główną przyczyną całej histerii związanej z OT jest utajnienie przewidywanej liczebności armii (w tym OT) na czas wojny, spowodowane chęcią wyprzedaży zapasów mobilizacyjnych MON (słynne "kręcenie lodów" na majątku państwowym). Ludziom wydaje się że Polska będzie miała tylko 100, czy 120 tysięcy żołnierzy. Jest to oczywiście za mało, ale to tylko stan na czas pokoju. W czasie wojny dzięki systemowi mobilizacyjnemu liczba ta powiększyć się ma prawdopodobnie około dwukrotnie. Tymczasem, żeby podkręcić nastroje, porównuje się naszą armię czasu pokoju, z armiami innych krajów rozwiniętymi do stanów wojennych. 250 tysięcy żołnierzy to też za mało, ale na dłuższą metę nie będzie więcej jeżeli nie przywrócimy jakiejś krótkoterminowej formy powszechnej służby wojskowej. Polsce potrzebna jest armia złożona z zawodowych wojsk operacyjnych i wspierającej je armii terytorialnej opartej na powszechnym obowiązku służby wojskowej a nie emerytach myśliwych i dzieciach z klas mundurowych. Inaczej za kilka lat rzeczywiście będziemy mieć do dyspozycji tylko emerytów bo rezerwy mobilizacyjne z czasów obowiązywania poboru wyczerpią się.

Strategia agentów wpływu Rosji jest prosta i znana od lat. Jest to zasada Sun-Tzu:
- Kiedy Rosja jest słaba - krzyczą że jest silna i robią wszystko żeby przyjąć błędną strategii obrony.
- Kiedy jest silna - krzyczą że jest słaba i też dążą by przyjąć błędną strategię wobec niej.

Nie jest prawdą, jak twierdzi Szeremietiew, że Rosja to superpotęga, a Polska nie ma szans się przed nią obronić za pomocą wojsk operacyjnych i musimy od razu tworzyć masową partyzantkę. To próba podsycania histerii i odwracania uwagi. W latach 1980 Układ Warszawski miał nad NATO przewagę około 1,8 do 1 w podstawowych kategoriach uzbrojenia. To wystarczyło NATO, żeby powstrzymać Rosję sowiecką od zamiaru inwazji. Dziś mamy osłonę powietrzną i jądrową USA. Wojska Lądowe Rosji (bo one nas głównie interesują - z Flotą Pacyfiku nie będziemy walczyć) liczą tylko około 300 tysięcy żołnierzy. Nie jest to liczba która może przerazić Polskę. Przez większą część PRL, nasza armia liczyła ponad 400 tys. żołnierzy. Nawet przyjmując że Rosjanie rzucą całe swoje WL, to nam wystarczy armia lądowa licząca 166 tysięcy żołnierzy (współczynnik 1,8 do 1). Wykorzystanie nowoczesnej broni precyzyjnej (głównie samonaprowadzającej się amunicji artyleryjskiej i lotniczej) pozwoliłoby zatrzymać kolumny przeciwnika jeszcze na podejściach do naszych granic, tak jak planowała to NATO w konfrontacji z UW w latach 1980.

Wykorzystanie amunicji precyzyjnej pozwala zatrzymać przeciwnika zanim jeszcze jego siły dojdą do linii styczności wojsk. Taki model obrony przyjęło NATO w latach 1980.


Ciekawe tylko że od 25 lat nie możemy się w taką broń wyposażyć chociaż wojsko się jej domaga od dawna. Widać liczba kretów FSB w MON przekracza nawet najśmielsze oceny. Oczywiście, pewna liczba ukrytych w terenie grup specjalnych na wzór organizacji Gladio, może być przydatna i zapewne taka siatka już istnieje choć nie koniecznie wie o tym rząd PiS. Ale tworzenie "powszechnej OT opartej na myśliwych, harcerzach, strażakach i uczniach klas mundurowych" to zupełnie nie ta jakość i zabieranie pieniędzy na rzeczy potrzebne.

14 komentarzy:

  1. Anonimowy2/25/2016

    Powiem szczerze, że od dawna czytam pana bloga.
    Jestem pod wrażeniem spojrzenia na świat oraz twojej wiedzy.

    Jednak cenie sobie ten blog nie za politykowanie a za struktury. Opis rosyjskiej brygady i batalionu to mistrzostwo świata.

    Wiiiinnncccyjjj struktur i Odebów, bardzo bym prosił.
    Chętnie bym poczytał jak wygląda np. Rosyjski pułk przeciwlotniczy oparty na s-300,400, albo ich jednostki do walki walki elektronicznej.
    Odpowiednik Natowski również mile widziany

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Obiecuję że polityki będzie mniej. Mam na celowniku teraz tematy o Armii Rosyjskiej, ukażą się za jakiś czas. Chyba że wyskoczy coś ekstra.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam parę uwag do Pana wpisu:
    (...)Tito po prostu nie wziął pod uwagę czynnika psychologicznego.(...)

    Chyba Pan nie docenia znaczenia jakie wywierają na ten czynnik "odwieczne" lojalności takie jak:
    - etniczne
    - religijne
    - plemienne
    Tak już się składa, że jak "przywódcy" rozejdą się te wspólnoty to kończy się braterstwo broni, a często zaczyna się ludobóstwo takie jak:
    - w Wołyniu
    - w Kosowie
    - na terenach położonych na gruzach Iraku i Syrii (nie wierzę w resteurację tych krajów).

    (...)Nie jest prawdą, jak twierdzi Szeremietiew, że Rosja to superpotęga, a Polska nie ma szans się przed nią obronić za pomocą wojsk operacyjnych i musimy od razu tworzyć masową partyzantkę. To próba podsycania histerii i odwracania uwagi. W latach 1980 Układ Warszawski miał nad NATO przewagę około 1,8 do 1 w podstawowych kategoriach uzbrojenia. To wystarczył NATO, żeby powstrzymać Rosję sowiecką od zamiaru inwazji. Dziś mamy osłonę powietrzną i jądrową USA.(...)

    W Pańskiej tezie widzę jeden ferel... Pańska analiza nie obejmuje tego, że w Polska leży w NATO "II prędkości" i nawet dobra zmiana nic tu nie zdziałała. Sądzę, że przyczyną tego stanu rzeczy jest dramatyczna przewaga na polu, które Pan tak opisał:
    (...)Wykorzystanie amunicji precyzyjnej pozwala zatrzymać przeciwnika zanim jeszcze jego siły dojdą do linii styczności wojsk. Taki model obrony przyjęło NATO w latach 1980.(...)
    Tak się składa, że cały kraj jest w zasięgu rakiet, które perfekcyjnie zarzucą kluczowe punkty systemu militarnego, co właściwie wyklucza sensowne działania związków operacyjnych na zaatakowanym terytorium. A osłona powietrzna... zniknęła z chwilą zainstalowania przez Rosjan w Okręgu Kaliningradzkiego systemu S-400.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde ich wyjście z koszar, każde ćwiczenia są monitorowane przez wywiad. Oczywiście mogą uderzyć z zaskoczenia używając kilku wyrzutni, ale co im to da? Jedynie ostrzeże naszą stronę i zmusi do podniesienia gotowości. Kiedy będą chcieli uderzyć z pełną mocą, będzie to widać. A wtedy, zakładając że mamy wojska na wschodzie, my wychodzimy na pozycje obronne i maskujemy sprzęt a oni znajdują się w ruchu. I kto jest łatwiejszy do trafienia? Czołg w ruchu świeci w podczerwieni znacznie bardziej niż czołg okopany i zamaskowany na pozycji obronnej.
      S-400 można zniszczyć za pomocą artylerii (Homar), pocisków manewrujących (NSM) albo zakłócić elektronicznie (jak turecki system Koral). Na każdą broń jest przeciwbroń, klasyczny wyścig miecza i tarczy. Natomiast nie da rady wielka OT uzbrojona w lekką broń. I wojska stacjonujące na drugim końcu kraju.

      Usuń
    2. Podawany zasięg S-400- 400 km- odnosi się do jednego pocisku- 40N6, stosowany przeciwko celom niemanewrującym, jak AWACSy czy transportowce. Zdolność zwalczania myśliwców, w zależności od pocisku, to max 120-250 km

      Usuń
  4. (...)Każde ich wyjście z koszar, każde ćwiczenia są monitorowane przez wywiad.(...)

    To by ostrzegłoby, gdyby ćwiczenia były sporadyczne, a przekracznie różnych stref powietrznych przez rosyjskie samoloty regułą. Obawiam się, że to stępia czujność co pozwoli całkiem długo pokazowo ukrywać agresywne zamiary.

    (...)Kiedy będą chcieli uderzyć z pełną mocą, będzie to widać. A wtedy, zakładając że mamy wojska na wschodzie, my wychodzimy na pozycje obronne i maskujemy sprzęt a oni znajdują się w ruchu.(...)

    Żeby widzieć to trzeba mieć oczy takie jakie się ulokowało np. w okolicach Czarnobyla. A jak się organizuję to w Europie nie ma takiego co obserwowałby potencjalne stanowiska wyjściowe, a planowane wybudowanie takiego w Czechach przy okazji budowy tarczy antyrakietowej, która w sama w sobie nie jest pewna, a na pewno nie rychła.

    (...)S-400 można zniszczyć za pomocą artylerii (Homar), pocisków manewrujących (NSM) albo zakłócić elektronicznie (jak turecki system Koral). Na każdą broń jest przeciwbroń, klasyczny wyścig miecza i tarczy.(...)

    Rosja przystępując do wojny na pewno wykorzysta efekt do zaskoczenia do maksymalnej jej neutralizacji. Przy okazji niedawna degregolada dowództwa NATO wskazuje na to, że Sojusz odpuścił 1/3 przestrzeni powietrznej Polski.

    (...)Natomiast nie da rady wielka OT uzbrojona w lekką broń. I wojska stacjonujące na drugim końcu kraju.(...)

    NATO też to wie, a kwapi się do znaczącego wsparcia sił operacyjnych na wschodniej flance. Wg. mnie to bierze się stąd, że dowódtcy zachodni wyznaczyli nam rolę bufora ponieważ nie widzą szans na skuteczne stawianie oporu przez regularną armię w I fazie działań wojennych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a na jakiej podstawie przyjmowane jest pańskie założenie o zasypaniu terytorium Polski rakietami.

      Czyżby z terytorium Bialorusi?

      Tak się składa, że cały kraj jest w zasięgu rakiet, które perfekcyjnie zarzucą kluczowe punkty systemu militarnego, co właściwie wyklucza sensowne działania związków operacyjnych na zaatakowanym terytorium.
      Ale czym ?
      Rakietami strategicznymi? Nosicielami broni jądrowej.

      To chyba lepiej by było gdyby Rosjanie od razu atak jądrowy na USA wykonały.
      Przecież start w kierunku terytorium członka NATO rakiet strategicznych oznacza automatyczną odpowiedź.

      Natomiast rakiety Iskander z Kaliningradu nie pokryją calego terytorium Polski
      https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/39/Iskander-range-Kaliningrad.jpg/240px-Iskander-range-Kaliningrad.jpg


      A osłona powietrzna... zniknęła z chwilą zainstalowania przez Rosjan w Okręgu Kaliningradzkiego systemu S-400.

      Bez przesady tego co jest w Obwodzie Kaliningradzkim tez na całą Polskę nie wystarczy.
      Dla przykładu z Kaliningradu do Wrocławia jest ok 460 km czyli Wrocław jest poza zasięgiem S-400.

      Poza tym S-400 nie służy do polowania na samoloty ale jak kazdy system obronny zapewnia obronę ochranianego obiektu.

      W Kaliningradzie prawdopodobnie jest pułk wyposażony w S-400 co oznacza około 30-tu zestawów czyli możliwość wystrzelenia 120 rakiet przeciwko celom powietrznym w jednej salwie. A potem co? Zero obrony do czasu przeładowania wyrzutni.

      Usuń
    2. A to ja gadam, że S-400 odcina 2/3 Polski przed lotnictwem sojusznicznym, albo że śmiały rajd na ileś tam wysp blokuje blokuje cały Bałtyk... czy może najwyższe czynniki dowódcze NATO?

      A co do tego zasypania rakietami... to miałem na myśli struktury struktury obronnej, a nie cały kraj... przecież chodzi tylko o wyłączenie najważniejszych zwiążków taktycznych z walki, a nie zagładę całego narodu.

      Usuń
    3. Zasięg S-400 w zwalczaniu celów typu myśliwce to, w zależności od pocisku, max 120-250 km. Pocisk 40N6 o zasięgu tych 400 km jest przeciw celom dużym i niemanewrującym

      Usuń
    4. Ale nawet takie potrafią mieć znaczenie strategiczne... patrz:
      - Herculesy wyładowane odsieczą
      - AWACSy i inni wojownicy elektroniczni
      - latające cysterny dla powyższych i ew. myśliwców

      Usuń
  5. Anonimowy3/03/2016

    Witam,
    Zgoda, że OT jako oddolna samowolka to rozbijanie państwa. Jednak jako część Sił Zbrojnych chyba jest OK?
    Pisze Pan, że do obrony wystarczy na 166 tys. żołnierzy WL. Na dziś jest ich nie więcej niż 40 tys, prawda? Dlatego, jak rozumiem potrzebne są nowe jednostki, a OT jest zwyczajnie dużo tańsza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 40 tys jest w czasie pokoju. W czasie "W" ta liczba się zwiększa. Na czas "W" są przewidziane w planie mobilizacyjnym do formowania nowe jednostki, w tym OT. W czasie pokoju nie ma sensu ich utrzymywać. Nasz problem polega tylko na tym, że część informacji, która jednostka i gdzie będzie formowana w razie zagrożenia czy "W" są niepotrzebnie utajnione. W dodatku propaganda PO-PSL wmawiała ludziom że Polska będzie miała tylko 100 tys, żołnierzy plus 20 tys, NSR, dlatego nic dziwnego że ludzie się boją.

      Usuń
    2. Zgoda, że OT jako oddolna samowolka to rozbijanie państwa. Jednak jako część Sił Zbrojnych chyba jest OK?
      Pisze Pan, że do obrony wystarczy na 166 tys. żołnierzy WL. Na dziś jest ich nie więcej niż 40 tys, prawda? Dlatego, jak rozumiem potrzebne są nowe jednostki, a OT jest zwyczajnie dużo tańsza...

      Skąd liczba 40 tys?

      OT to nie są wojska operacyjne i ich zadaniem nie jest walka na pierwszej linii. Owszem w szczególnej sytuacji może zaistnieć potrzeba użycia brygady OT "na froncie". Jednak nie powinno to byc regułą.

      Przecież brygada OT nie jest w stanie zatrzymać natarcia dwóch lub trzech brygad operacyjnych. Jednak może bronic jakiegoś obiektu np. miasta i znajdującego się w nim węzła komunikacyjnego.

      Ale walka w mieście to całkiem inna bajka i wymaga specjalistycznego wyszkolenia w tym zakresie. Skoro jako przeciwnika przyjmujemy siły zbrojne Rosji to do opanowania węzła komunikacyjnego jak np. LUBLIN, BIAŁYSTOK, ....... [wpisać nazwę miasta], wykorzystane zostaną jednostki wyszkolone do walki w mieście w tym desantowe, a z pułkami zawodowców "ochotnicze" brygady OT nie mają najmniejszych szans.
      Co innego jest bowiem obrona wykorzystująca walory terenu, atakowanie i nękanie z ukrycia a co innego regularna walka gdzie nawet wielkie morale nic nie pomoże. Gdy naprzeciwko 3000 uzbrojonych w kałachy, rgppanc żołnierzy OT wyjdzie trzy razy tyle skryte pod pancerzami czołgów i transporterów ze wsparciem artylerii o śmigłowcach nie zapominając.
      Po prostu rzeź niewiniątek.
      A to co piszą o OT niektórzy teoretycy, że w Afganistanie do zabicia jednego "Taliba" potrzeba było 20 żołnierzy, to nijak ma się do warunków Polski. W Afganistanie naturalne warunki są niekorzystne dla potencjalnego agresora. https://pl.wikipedia.org/wiki/Geografia_Afganistanu
      Tam wykorzystanie techniki bojowej ze względu na warunki terenowe jest bardzo utrudnione.

      Usuń
  6. 20 do 1 to kalkulacja z okresu 2 WŚ i zimnej wojny, gdy przyjmowano że pokonanie partyzantki oznacza jej całkowite unicestwienie oraz pełne panowanie nad terenem i ludźmi w sensie panowania totalnego jak za Stalina czy Hitlera. W Afganistanie nigdy tego nie osiągnięto. Zadowalano się jedynie tym że partyzanci nie kontrolują stolicy i głównych miast. Szeremietiew używa tej liczby bezrozumnie, bez wiedzy w jakich czasach powstała. Poza tym nie bierze pod uwagę że strategia przeciwnika może polegać nie na totalnym podboju kraju, ale jedynie na jego sparaliżowaniu, tak ja Izrael zrobił swego czasu w Libanie - pewnej destabilizacji przez inspirowaną wojnę wewnętrzną, wtedy nie musi mieć nawet liczebnej przewagi - wystarczy że będzie miał agentów i zbrojne ugrupowania walczących ze sobą nacjonalistów, lewaków, "demokratów", fanatyków religijnych różnych odłamów i inne dowolne "kolorowe" grupy. Tworzenie spółdzielczych, prywatnych i samorządowych jednostek OT jest krokiem w tym kierunku. Wojska OT tak, ale pod całkowitą kontrolą kadrową i operacyjną MON a nie jakieś wolne elektrony typu "odbudujmy AK, bo wuj Putin odbudowuje NKWD, to zrobimy powtórkę z 2 WŚ i wczesnego PRL"!

    OdpowiedzUsuń